sobota, 30 stycznia 2010

Prace trwają.

Kolejny dzień. Prace powoli posuwają się naprzód! Powstaje nowa podłoga w łazience, nowa instalacja kanalizacyjna. Żegnamy się ze starymi żeliwnymi rurami i w ich miejsce wstawiamy nowe, wykonane z trochę nowocześniejszych tworzyw:) Cały czas walczę z planem łazienki. Może niedziela będzie dla mnie w tym względzie łaskawsza:)
Tymczasem kilka zdjęć...

Widok z kuchni na przyszłą łazienkę:


Żużlowe podłoże jednak zostaje. Przysypane wapnem i przykryte płytami OSB celem uzyskania bezcennego POZIOMU :) jeszcze nie spotkałam się z budynkiem, w którym wszystkie kąty byłyby proste, ściany pionowe itd. Równe płaszczyzny są zawsze towarem deficytowym:) Na płyty OSB w stosownym czasie przyjdą płyty jastrychowe, ale to jeszcze daleka przyszłość:) Ta wielka rura w kącie to odpowietrzenie kanalizacji - taki bonus;) Również została na szczęście rozebrana i zastąpiona nową - plastikową. 


Jeśli nie możesz się czegoś pozbyć, pozostaje Ci tylko to pokochać:) Żeliwna wanna chyba na dłużej zadomowiła się w naszej kuchni - jakoś nikt nie zgłosił się do konkursu;) i jak się okazuje znalazła nawet praktyczne zastosowanie;)

Dzięki nieocenionej pomocy Sz.P. Jacka kolejne - częściowo uwiecznione na zdjęciu - worki gruzu powędrowały na dół...
Dzię-ku-je-my!!!:)

czwartek, 28 stycznia 2010

Łazienka

Przez ostatnie dni w naszym domu trwała prawdziwa burza mózgów. Luby zaskoczył mnie nieco stwierdzając, że w weekend zamierza zabrać się za łazienkową instalację. Z tej przyczyny należało ostatecznie i nieodwołalnie rozplanować rozkład sprzętów, ustalić w którym konkretnie miejscu ma stanąć nowa ścianka działowa i takie tam. Ponieważ łazienka nie będzie duża, w przeciwieństwie do naszych planów i potrzeb;) zadanie nie było takie znowu proste. Ostatecznie wszystkie sprzęty zostały wybrane, wymiary sprawdzone - powinno się zmieścić.
Remont łazienki obejmuje:
-zerwanie drewnianej podłogi (zrobione) i usunięcie warstwy żużlu, która była wysypana pod deskami
-postawienie nowej ścianki działowej, która będzie oddzielać łazienkę od kuchni. planujemy wzmocnić konstrukcję dodając płyty sklejkowe tak, aby w przyszłości można było na niej zawiesić również cięższe półki
-położenie nowej podłogi i wyrównanie ścian

kafli nie będzie dużo, prawdopodobnie tylko w "mokrych" strefach.
ma się natomiast zmieścić duża wanna prostokątna (170x70 cm SANPLAST), umywalka (55x45 cm), podwieszana muszla (36x51 cm seria KOŁO STYLE), pralka otwierana z boku zabudowana pod blatem szafki około 100 cm długości, w której znajdzie się też miejsce na kosz na pranie lub kocią toaletę i nad nią wisząca szafka na kosmetyki. Marzy mi się również bateria bidetowa (na bidet nie uda mi się znaleźć miejsca) - upatrzyłam na razie taką firmy TRES: http://www.rtvagd.sklep.pl/tres/1_34_123_28279.php5
oczywiście niewykluczone, że gdy już przystąpimy do zakupów, zdecydujemy się na inne modele i firmy, ale póki co jesteśmy zdecydowani na takie:)

zasadniczy problem stanowią drewniane stropy. Bezpośrednio na drewnianej konstrukcji nie można układać kafli, nie ryzykując ich pękania. Wydaje się, że najlepszym rozwiązaniem będą dla nas tak zwane płyty jastrychowe. Można o nich poczytać na przykład tu: http://www.rigips.pl/strony/biblioteka/03_etapy_zabudowy/04_podlogi/
Rozwiązanie może ciut bardziej kosztowne niż wylewka czy płyty OSB z siatką i elastyczną zaprawą, ale na pewno lżejsze szybsze i łatwiejsze do ułożenia...

Czeka nas też zamurowywanie maleńkiego okienka w dawnej komórce i uszczelnienie dziury po przeniesieniu okna łazienkowego. (po wyburzeniu ścianki okazało się, że okno łazienki wcześniej było w innym miejscu - zostały po nim tylko resztki drewnianego parapetu i spore szpary w elewacji, przez które wieje zimny wiatr)

ze smutkiem muszę przyznać, że nie udało mi się przygotować dobrego projektu do opublikowania na blogu, ale co się odwlecze to nie uciecze, w weekend ściągnę porządniejszy programik, w którym będę mogła sporządzać przyzwoite poglądowe rysunki.

Tymczasem dobrej nocy i przyjemnej lektury!

niedziela, 24 stycznia 2010

Z pamiętnika młodej majsterkowiczki.

Zamiast docenić moją kreatywność, Mąż się ze mnie śmieje, kiedy brakuje mi właściwych określeń na niektóre przedmioty.

"Zaślepka na śrubkę":

"Kilofek":

"Trzymacz":


Podobno ta dolegliwość jest zaraźliwa... Luby ostatnio wymyślił takiego potworka:):

Oto "trzymak na chusteczki":)


Tym wesołym akcentem kończę niedzielny wieczór, jutro kolejny ciężki dzień...

sobota, 23 stycznia 2010

Sobota...

...miała być dniem na "W" (W jak Wanna;)), życie jednak weryfikuje plany. Tradycyjnie. Zamiast tego, mamy dzień na "G" - jak Gruz;) Swoją pomoc zaoferował Pan Kolega Jacek, no i tak dłubią z Lubym... Spałaszowaszy przy tym w przerwie zupkę węgierską i zabrawszy ze sobą termos herbaty;) Przy okazji palą w piecu, co jest bardzo wskazane przy obecnej aurze... Ponieważ jestem zawiedziona tym, że "żeliwne hadziajstwo" nadal u nas mieszka, na pocieszenie załączam kilka zdjęć mieszkania zrobionych jeszcze w grudni, zanim rozpoczęła się demolka.
Miłego oglądania!

POKÓJ I



POKÓJ II

 
POKÓJ III i KUCHNIA


ŁAZIENKA brrrr....


Zakupy.

Od czasu do czasu każdy "Gadżeciarz" odczuwa niepohamowaną potrzebę sprawienia sobie nowej zabawki. Dziś ta potrzeba naszła mojego osobistego "Gadżeciarza":) W rezultacie staliśmy się posiadaczami nowej szlifierki kątowej i przeżyliśmy przygodę.
Szlifierka marki AEG już w nowej - pomarańczowej - wersji, model AEG WS 6-115 (mamy nadzieję, że na nasze potrzeby wystarczy i posłuży nam kilka latek). Wyposażona w zgrabną walizeczkę oraz dwie diamentowe tarcze:) Luby cieszył się jak dziesięciolatek z nowej paczki klocków LEGO;) Co się zaś tyczy przygody... Wszystkiemu winne mrozy tak duże, że zamek bagażnika odmówił współpracy. Pozwolił się otworzyć, ale jego zamknięcie zajęło chyba pół godziny. Staliśmy na parkingu przed marketem i marzliśmy do szpiku, całe szczęście zdolny Małżonek ostatecznie pokonał bestię końską dawką WD-40, odmrażacza do zamków i zapałek:) Po takich przeżyciach trudno wyobrazić sobie coś bardziej kojącego od gorącej herbaty, mruczącego kota na kolanach i bloga:)
Jutro dzień na "W"... ;)

Dobranoc...

czwartek, 21 stycznia 2010

Plan.


Blogowanie wciąga;) Podczas gdy Przemek wyburza kolejną ściankę działową, ja mogłam zająć się prawdziwie ciężką, odpowiedzialną pracą i stworzyć poglądowy plan mieszkania:) Nieskromnie przyznam, że jestem całkiem zadowolona z efektu, tym bardziej, że robiłam to po raz pierwszy.

Od razu wyjaśniam, że to co na planie opisano jako WC (zgodnie z pierwowzorem) w rzeczywistości jest (a właściwie mam nadzieję, że dzięki wysiłkom Lubego - BYŁO) przykuchenną spiżarką. Toaleta i arcyciężka żeliwna wanna mieszczą się z niemałym trudem w miniłazience (brak umywalki).
I tu czas na pierwszy konkurs! Szukamy ochotnika/ochotników do zniesienia wyżej wymienionego żeliwnego hadziajstwa:) Warunkiem jest pozostawienie konstrukcji budynku w nienaruszonym stanie, a nagrodą... hm... tu możemy ponegocjować;)
Chwilowo Małżonek wytaszczył TOTO do kuchni i porzucił obrzucając wiązanką soczystych epitetów;)
Tyle na dzisiaj, życzę miłego "studiowania":) Na zakończenie wyjaśnię tylko, że zdecydowaliśmy się zrezygnować z komórki i jej kosztem powiększyć łazienkę i kuchnię.
Pierwsza ścianka (od strony łazienki) poległa w poprzedni weekend i była wykonana z SUPOREKSU, a przynajmniej tak nam wyjaśniono;) Ciekawa technologia - płyty z grubych drewnianych wiór i zaprawy cementowo-gipsowej... Chyba...;) Ciężkie jak licho i zdążyło wypełnić 5 wielkich foliowych worków - ścianka 200x280cm. Na drugą nadszedł czas dzisiaj, zdaniem Małżonka - to jakaś kombinacja cegły, zaprawy i pustaków - sądząc po minie, materiał niezbyt wdzięczny;) Przekażemy do ekspertyzy Teściowi (mojemu kochanemu Tacie, który zawsze wspiera nasze przedsięwzięcia;) "bo powinniście zrobić tak, tak i tak (...) bo inaczej (...) i Przemek - nie bądź głupi (...) ale oczywiście ZROBICIE JAK UWAŻACIE;)" kochamy go za to!) ;P

Miłego wieczoru!

środa, 20 stycznia 2010

Konkrety.

Witamy ponownie!

Formatowanie bloga okazuje się bardziej praco- i czasochłonnym zajęciem, niż sądziłam:) Pewnie jeszcze nie raz zmieni on swój wygląd... Obiecałam sobie jednak złożyć chociaż parę zdań wieczorem, a ponieważ nie lubię sprawiać sobie zawodu - piszę:)
Zastanawiam się cały czas od czego zacząć...? Może na razie kilka słów o mieszkaniu?

Jak postowałam we wstępie - jest to lokum w przedwojennej kamienicy. Budynek przeszedł już częściowy facelifting - odnowiono elewację od strony ulicy, odremontowano dach, wykonano nową instalację gazową. Już po podpisaniu umowy przedwstępnej spotkała nas miła niespodzianka - kamienica, zgłoszona wcześniej do miejskiego konkursu na najładniejszą elewację, zdobyła wyróżnienie i nagrodę pieniężną. Wygraną przeznaczono na remont klatki schodowej. Dzięki temu całkiem nieoczekiwanie poprawiły się walory kamienicy - choć nowe plastikowe okna niezbyt wpisują się może w przedwojenny charakter budynku i trochę szkoda starych drewnianych okienek ze szprosami, to są szczelne i z pewnością odbije się to korzystnie na rachunkach za ogrzewanie:)
Wnętrze miało mniej szczęścia:) Poza nowymi oknami i starą oryginalną podłogą, niemal wszystko nadaje się do wymiany (szczegółowy plan prac wkrótce).
Około 68 m.kw. powierzchni rozdysponowano pomiędzy trzy pokoje, kuchnię, przedpokój, maleńką łazienkę oraz komórkę przy kuchni. Dzięki amfiladzie, mieszkanie można obejść dookoła. Poza tym jednak jego układ znacznie odbiega od kamienicznego standardu - nie ma tu długiego, kiszkowatego przedpokoju, wąskiej łazienki... Zresztą, plan mieszkania przygotowuję do publikacji:) Ten, który otrzymaliśmy od agenta nieruchomości wiele już przeżył i trzeba go przerysować na nowo.

Północ. Pora spać. Wkrótce ciąg dalszy. Życzymy spokojnej nocy!

poniedziałek, 18 stycznia 2010

Dzień Pierwszy, czyli wstęp...

Drogi Czytelniku.
Wyobraź sobie młode a sympatyczne małżeństwo, które drogą kupna nabyło mieszkanie w przedwojennej kamienicy... Już? Lokum jest przestronne i jasne i urzekło nowych właścicieli cudownym kaflowym piecem ze zdobioną koroną... Bajecznie prawda?? Upragniony zakup naszych bohaterów wymaga jednak remontu... A właściwie nawet REMONTU... Tak, w naszej historii już we wstępie pojawia się ten czarny charakter. Od tej chwili będzie on spędzał sen z powiek, przyprawiał o bóle pleców i nadwyrężenie mięśni, których istnienia nawet nie podejrzewałeś.