Zamiast docenić moją kreatywność, Mąż się ze mnie śmieje, kiedy brakuje mi właściwych określeń na niektóre przedmioty.
"Zaślepka na śrubkę":
"Kilofek":
"Trzymacz":
Podobno ta dolegliwość jest zaraźliwa... Luby ostatnio wymyślił takiego potworka:):
Oto "trzymak na chusteczki":)
Tym wesołym akcentem kończę niedzielny wieczór, jutro kolejny ciężki dzień...
No co sie mąż czepia, bardzo ładnie nazwane narzędzia :) I jak logicznie :) przecież kilofek to kilofek, z daleka widać :P
OdpowiedzUsuńA zdarza się tak każdemu przecież, ciekawe co on ma na sumieniu w przypadkowym słowotwórstwie (mój mąż wymyslił kiedyś "włosiaty patyczek" czyli pędzel :) )