niedziela, 24 stycznia 2010

Z pamiętnika młodej majsterkowiczki.

Zamiast docenić moją kreatywność, Mąż się ze mnie śmieje, kiedy brakuje mi właściwych określeń na niektóre przedmioty.

"Zaślepka na śrubkę":

"Kilofek":

"Trzymacz":


Podobno ta dolegliwość jest zaraźliwa... Luby ostatnio wymyślił takiego potworka:):

Oto "trzymak na chusteczki":)


Tym wesołym akcentem kończę niedzielny wieczór, jutro kolejny ciężki dzień...

1 komentarz:

  1. No co sie mąż czepia, bardzo ładnie nazwane narzędzia :) I jak logicznie :) przecież kilofek to kilofek, z daleka widać :P
    A zdarza się tak każdemu przecież, ciekawe co on ma na sumieniu w przypadkowym słowotwórstwie (mój mąż wymyslił kiedyś "włosiaty patyczek" czyli pędzel :) )

    OdpowiedzUsuń