piątek, 28 stycznia 2011

Poranne pstrykanie.

Dni stają się zauważalnie dłuższe z czego Lud Pracujący skwapliwie korzysta wodząc za oknem zamglonym wzrokiem. Lud Chorujący załapuje się natomiast na prawdziwe poranne iluminacje... Tak więc zapraszam na kilka klatek z cyklu "okno z widokiem", namawiając jednocześnie do maksymalizowania rozmiarów zdjęć, celem wydobycia ich maksymalnych walorów estetycznych:)

W oddali Królowa Polskich Rzek.


A teraz patrzymy w lewo:

A na koniec dokumentacja postępu prac i dokonań Lubego w dziedzinie elektryki stosowanej:) (metoda na wiercenie dziur w ścianie nad pościelą? Żona odpala odkurzacz i zasysa cały pył bezpośrednio w czasie wiercenia, można też ewentualnie przyklejać koperty do ściany...)


Miłego dnia!

czwartek, 27 stycznia 2011

Niekończąca się opowieść.

Rozpakowywanie, układanie i przekładanie trwa. Oczywiście z takiego stanu rzeczy nikt nie cieszy się bardziej niż Rudy Stwór, któremu przyszło się nami opiekować.

Lista rzeczy "do zrobienia na-szybko" pęka w szwach, lista "na-później" przyprawia o zawrót głowy, toteż dla własnego dobra nawet nie staram się o niej myśleć. Moje ulubione pozycje to: położyć podłogę w łazience (na razie nadal mamy płyty OSB), albo oczyścić, zaimpregnować i zafugować kafle na ścianach w kuchni. Niestety zajęcie to okazało sie na tyle pracochłonne, że nie zdążyłam jednocześnie zabrać się za podłogę i ściany - teraz mam za swoje:)
Nie wspomnę o szlifowaniu drzwi, lakierowaniu framug i całej masie innych spraw... Tak więc remontu wcale NIE-koniec! Nie zrażona wcale tym faktem zajęłam się naprawdę ważnymi rzeczami, czyli taką na przykład przymiarką w sypialni. Próba generalna wywalczonej półeczki za łóżkiem (bez półeczki, ponieważ deskę trzeba (nr 138) przyciąć, "szlifnąć" i pobejcować). Kot, choć niechętnie, zobowiązał się nie wskakiwać tam - wkrótce okaże się czy jego obietnicom można wierzyć:) Zaś sterczące symetrycznie kabelki Małżonek przeistacza właśnie w lampki nocne (nr 86).

Również regał został należycie zagospodarowany. Dzięki tym działaniom nasz majątek pomniejszył się o kilkanaście pustych kartonów, dwa stosy gazet i całe metry folii bąbelkowej (kto jej nie uwielbia?;)) Cały ten bałagan zamieszkał tymczasowo w pokoju przyszłego przychówku (PPP) tymczasowo i niebezzasadnie przemianowanym na "drewutnię" (lub nie mniej adekwatne - Dominium Dewastacji).

Jako że nie jest to widok, jakim należałoby witać zaglądających tu Gości, dodaję parę zdjęć mam nadzieję milszych dla oka, choć podglądając remonty na innych blogach (chociażby tu) można popaść w kompleksy...



Pozostawiam Was więc z tymi wiosennymi mimo mrozu i śniegu widokami i wracam grzać się przy piecu i herbatce. Miłego wieczoru!

niedziela, 16 stycznia 2011

Urządzamy się.

Niemal każdego dnia obrastamy w rzeczy przytargane z poprzedniego m. A to lampa, a to grafika, a to sterta ręczników:) Uczciwie trzeba przyznać, że zdecydowana większość z nich tkwi nadal w kartonach. Tekturowy urodzaj trwa ku uciesze naszego rudego kocięcia:) Gwiazdka na tydzień po przeprowadzce była dość wyczynowa, ale udała się jak żadna inna...
Choć po choince zostały już tylko nieodkurzone igły w szparach podłogi, zamieszczam kilka spóźnionych zdjęć. Na początek "salon";)

Tak było 5ego grudnia 2009...


A po 385 dniach:



I rewers przed:

i po:



No i tyle na razie ustrzeliłam. Nie ma tu wprawdzie klasyków Designu, krzeseł Eames'a czy lamp Starcka. Ba! Nie ma jeszcze nawet połowy zawartości naszych kartonów. Ale mimo to skwapliwie dzielę się zdjęciami - miłego (mam nadzieję) oglądania... Tymczasem życzę spokojnej niedzieli i dziękuję, że mimo naszej postowej niesubordynacji nadal do nas zaglądacie.

Pozdrawiam!

wtorek, 4 stycznia 2011

Wracamy.

Minął cały grudzień, a tu ani jednego wpisu… Niesposób przeciągać dłużej tego milczenia, tym bardziej, że najwyraźniej mili goście jeszcze o naszym blogu nie zapomnieli mobilizując do nowych wpisów:)

Przede wszystkim, choć z opóźnieniem, składamy Wam wszystkim serdeczne życzenia noworoczne. Mamy nadzieję, że czas Świąt Bożego Narodzenia spędziliście rodzinnie i leniwie, a Nowy Rok przyniesie Wam wiele miłych niespodzianek. Będzie obfitował w sprawne załatwianie spraw w urzędach, bezproblemowe i przedterminowe uzyskiwanie wszelakich pozwoleń i decyzji, a na swojej drodze będziecie spotykać samych kompetentnych urzędników, tak że w kolejne Święta będziecie się martwić tylko kolorem serwetek na stole:)

Tymczasem Małżonek zawiadamia, że w czwartek, 16 grudnia, porą późnowieczorną, nadeszła ‘ta wiekopomna chwila’ jak ją nazwał nasz Pan Instalator Pieca, kiedy to przez kurki do wanny poleciala pierwszy raz ciepla woda, a kaloryfery prawie że zarumienily się od ogarniającego je wewnętrznego ciepła.
Naturalną implikacją (jak pisał) tego przełomowego zdarzenia, były nasze przenosiny, ktore to mialy miejsce dzień później (dla tych z Was, którzy nie są fundamentalistami kalendarzowymi, uściślam, że był to piątek).
Święta spędziliśmy więc w scenerii dość… eklektycznej i z całą pewnością zasługują na miano "niepowtarzalnych":)
Coś jednak zdążyliśmy do Wigilii zrobić, na przykład:
wyczyścić, zaimpregnować i zagruntować gres na podłodze - gehenna;
założyć 20 (z 64) gniazdek wtykowych oraz kilka włączników - zajęcie idealne dla fanów budowania okrętów w butelkach;
zmienić baterię w łazience na baterię użyteczności wannowej;
wnieść na trzecie piętro pralkę, lodówkę oraz kuchenkę gazową - nie bez pomocy dzielnego Przyjaciela;
wnieść tamże 4 szafki kuchenne, 2 blaty, 4 krzesła, 2 fotele, 1 stół, 2 sofy, 1 biurko, 1 stolik kawowy, 1 szafę ubraniową, 1 choinkę oraz niezliczoną ilość kartonów, siatek, toreb, walizek, transporterów, kwiatów, a na koniec 1 kota i 1 ślimaka;
skonstatować, że przynajmniej tyle samo zostało jeszcze do wniesienia;
podłączyć kanalizację w kuchni;
zepsuć kanalizację w kuchni;
naprawić chwilowo kanalizację w kuchni;
zaplanować remont kanalizacji w kuchni zakładający podłączenie się do pionu w łazience (jakieś dwie ściany dalej);
naprawić trwale kanalizację w kuchni z pomocą 15-metrowej spirali;
głośno odetchnąć z ulgą;
przewieźć naszym wehikułem element drewniany o wymiarach 60x240 cm
upiec kaczkę, ciasto marchewkowe oraz chleb:)

Niestety nasze wysiłki nie doczekały się dotąd dokumentacji zdjęciowej, wszystko jednak mam nadzieję do czasu. Na razie po tym krótkim sprawozdaniu życzę Wam spokojnej nocy i obiecuję odezwać się niedługo!