Minął cały grudzień, a tu ani jednego wpisu… Niesposób przeciągać dłużej tego milczenia, tym bardziej, że najwyraźniej mili goście jeszcze o naszym blogu nie zapomnieli mobilizując do nowych wpisów:)
Przede wszystkim, choć z opóźnieniem, składamy Wam wszystkim serdeczne życzenia noworoczne. Mamy nadzieję, że czas Świąt Bożego Narodzenia spędziliście rodzinnie i leniwie, a Nowy Rok przyniesie Wam wiele miłych niespodzianek. Będzie obfitował w sprawne załatwianie spraw w urzędach, bezproblemowe i przedterminowe uzyskiwanie wszelakich pozwoleń i decyzji, a na swojej drodze będziecie spotykać samych kompetentnych urzędników, tak że w kolejne Święta będziecie się martwić tylko kolorem serwetek na stole:)
Tymczasem Małżonek zawiadamia, że w czwartek, 16 grudnia, porą późnowieczorną, nadeszła ‘ta wiekopomna chwila’ jak ją nazwał nasz Pan Instalator Pieca, kiedy to przez kurki do wanny poleciala pierwszy raz ciepla woda, a kaloryfery prawie że zarumienily się od ogarniającego je wewnętrznego ciepła.
Naturalną implikacją (jak pisał) tego przełomowego zdarzenia, były nasze przenosiny, ktore to mialy miejsce dzień później (dla tych z Was, którzy nie są fundamentalistami kalendarzowymi, uściślam, że był to piątek).
Święta spędziliśmy więc w scenerii dość… eklektycznej i z całą pewnością zasługują na miano "niepowtarzalnych":)
Coś jednak zdążyliśmy do Wigilii zrobić, na przykład:
wyczyścić, zaimpregnować i zagruntować gres na podłodze - gehenna;
założyć 20 (z 64) gniazdek wtykowych oraz kilka włączników - zajęcie idealne dla fanów budowania okrętów w butelkach;
zmienić baterię w łazience na baterię użyteczności wannowej;
wnieść na trzecie piętro pralkę, lodówkę oraz kuchenkę gazową - nie bez pomocy dzielnego Przyjaciela;
wnieść tamże 4 szafki kuchenne, 2 blaty, 4 krzesła, 2 fotele, 1 stół, 2 sofy, 1 biurko, 1 stolik kawowy, 1 szafę ubraniową, 1 choinkę oraz niezliczoną ilość kartonów, siatek, toreb, walizek, transporterów, kwiatów, a na koniec 1 kota i 1 ślimaka;
skonstatować, że przynajmniej tyle samo zostało jeszcze do wniesienia;
podłączyć kanalizację w kuchni;
zepsuć kanalizację w kuchni;
naprawić chwilowo kanalizację w kuchni;
zaplanować remont kanalizacji w kuchni zakładający podłączenie się do pionu w łazience (jakieś dwie ściany dalej);
naprawić trwale kanalizację w kuchni z pomocą 15-metrowej spirali;
głośno odetchnąć z ulgą;
przewieźć naszym wehikułem element drewniany o wymiarach 60x240 cm
upiec kaczkę, ciasto marchewkowe oraz chleb:)
Niestety nasze wysiłki nie doczekały się dotąd dokumentacji zdjęciowej, wszystko jednak mam nadzieję do czasu. Na razie po tym krótkim sprawozdaniu życzę Wam spokojnej nocy i obiecuję odezwać się niedługo!
Miło Cię znowu czytać Maura :)
OdpowiedzUsuńJestem pod wrażeniem wykonanych ostatnio czynności (i tych wcześniejszych też!). Wygląda na to, że nareszcie... MIESZKACIE :)
Czekam na dokumentację zdjęciową, bo mimo, że wyobraźnię mam wybujałą, to jednak nie mogę się doczekać, żeby TO zobaczyć na własne oczy :)
Wszystkiego dobrego na nowy rok :)
najważniejsze ,ze do przodu! czekamy na fotorelację:)
OdpowiedzUsuńoj czekamy z niecierpliwością!
OdpowiedzUsuńnajlepszego! :*
Dla mnie może - tymczasowo - być bez fot, relacja przednia:))
OdpowiedzUsuńWam również wszystkiego dobrego na Nowy Rok! I ucałuj ode mnie ślimaka;) :)))
Buźka:)
Gratuluję przeprowadzki! My niby mieszkamy od niemal 2 lat... ale wciąż znajduję nierozpakowane kartony. Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuń