Od ostatniego wpisu zmieniło się w kamienicy tak wiele, że nie wiem od czego zacząć... Zacznę więc od przyczyny: JUTRO MA SIĘ ROZPOCZĄĆ CYKLINOWANIE PODŁÓG. Z tego powodu na nasze pobojowisko wkroczyła na własną odpowiedzialność i z nieprzymuszonej woli Drużyna darmowej siły roboczej w niezastąpionych osobach Rodzicieli. Piłowanie, lutowanie, szlifowanie, kurzenie i zamiatanie. Narobiliśmy tyle hałasu ile tylko się dało i spodziewamy się nakazu eksmisji zanim jeszcze zdążymy się wprowadzić:) A to dopiero wstęp przed tym, co narobi Pan Cykliniarz. Przy okazji odpowiadam - podłogi marzyły się nam bejcowane na szaro-oliwkowy odcień, niestety jak to często bywa, huknęła w nas twarda rzeczywistość w postaci kosztorysu:) Pozostaniemy więc pewnie przy lakierowaniu, łudząc się nadzieją, że stuletnie deski jakoś się obronią. Pchnięci pokusą podszlifowaliśmy fragmencik sami i mogę (choć bardzo niechętnie) przyznać, że drogocenna patyna nie zginęła.
W poprzedni weekend lutowaliśmy rurki CO (z dużym naciskiem na ŚMY!:)) Wierzcie mi - obecnie łatwiej przychodzi mi odróżnianie krzywek miedzianych - "kolanka" od "łuku" lub rurki 18-tki od 15-tki, niż koloru brzoskwiniowego od łososiowego;)
Oto próbka naszych możliwości;)
Nadeszła jednak chwila prawdy - czas sprawdzenia szczelności instalacji. Dreszcz grozy przechodził nam po plecach na myśl o zlanych sąsiadach. Na szczęście Brat podsunął nam genialne rozwiązanie - zamiast wlewać w rurki wodę i modlić się, żeby nigdzie nic nie ciekło - można zrobić próbę na sprężonym powietrzu! Pomysłowi ochoczo przyklasnęliśmy, nie zważając na problemy sprzętowe. Szczęśliwie od zaprzyjaźnionych fachowców Taty udało się wypożyczyć SPRĘŻARKĘ:
oraz tuningowany MANOMETR z przyspawaną końcówką umożliwiającą podłączenie rzeczonej sprężarki.
Wężyk za sprężarki - do złudzenia przypominający wąż ogrodowy trafił na "specjalną końcówkę" stuningowanego manometru do złudzenia przypominającą końcówkę do łączenia węży ogrodowych, tyle że metalową. Zegar przylutowaliśmy do rurki zasilającej, powrót zamknęliśmy i zlutowaliśmy.
Wiem, że wygląda to na straszne pobojowisko, ale ponoć nie liczy się to czy gra jest ładna dla oka, ale jej skuteczność;) Dla zainteresowanych pragnących powtórzyć nasz wyczyn podpowiadam, że:
- ponieważ maksymalne ciśnienie wybranego przez nas pieca to 0,3 MPa (czyli około 3 atmosfer) Napompowaliśmy naszą instalację CO trochę na zapas - do 0,5 MPa (czyli jak łatwo się domyślić - około 5 atmosfer);
- teoretycznie ustrojstwo powinniśmy wyłączyć i zostawić na kilka godzin i po czasie sprawdzić czy ciśnienie na zegarze nie spadło. (jeśli spada, znaczy że mamy wyciek na nieszczelnym łączeniu);
- w praktyce syk uciekającego powietrza był nie do przeoczenia, mimo hałasu sprężarki:) rzuciliśmy się do rurek. JEST. okazało się, że przeoczyliśmy jedno łączenie - pozostało niezlutowane:) Potem znaleźliśmy jeszcze drugie i trzecie takie oraz nieszczelne połączenie grzejnika z zaworem:) całe szczęście, że była to próba "na sucho".
Dla fanów TUBUSÓW zdjęcie dumnie wiszącego grzejniczka:)
Teraz, kiedy wiemy że instalacja jest szczelna, możemy rurki opiankować (w ramach izolacji i ochrony) i zatynkować.
Załataliśmy też dziury po piecach. Niestety, desek z kuchni nie udało się do tego celu pozyskać i trzeba było kupić NOWE:( jakby tego było mało, w okolicznościach o których pisać trudno, zniszczeniu uległa duża część jednej z desek i ostatecznie ją całą również trzeba było wymienić. O ile w narożniku ma stanąć szafa, to reszta będzie niestety widoczna... poważnie rozważam możliwość pomalowania jej na fioletowo;)
Wyszlifowaliśmy też (nie)finalnie ściany i sufity. Zrelokalizowaliśmy kolejną porcję bałaganu oraz szafę - na stryszek. Przy czym szafa zaskoczyła nas mile łatwością demontażu - prawdziwa przedwojenna IKEA:) Na koniec zamietliśmy i umyliśmy wszystkie podłogi, parapety i piec. Mogę śmiało powiedzieć, że mieszkanie nie było tak czyste nawet gdy odbieraliśmy d niego klucze;)
Czysta podłoga, schnący cekol, lśniący piec (niestety nadal bez insygniów), a w drzwiach kolejny worek śmieci, usiłujący dumnie zastąpić swoich eksmitowanych 89 (!) kuzynów.
Jutro dzień spod znaku zapytania: Czy Pan Piotr stawi się o czasie???? Trzymajcie kciuki - oby TAK!
Spokojnej nocki i udanego poniedziałku 13-ego:)