niedziela, 1 sierpnia 2010

Szuwarki.

Wakacje spędzamy na opalaniu i zaszywaniu się w trzcinach:) Każdego popołudnia maszerujemy raźnym krokiem, by dalej skuwać i na nowo tynkować, zamiatać i na nowo zasypywać podłogę gruzem, trzciną, opaloną farbą i czym tylko dusza zapragnie. Góra gliniastej zaprawy, pokruszonych szamotek, dachówek (!?) i piecowych kafli zniknęła z "ziemi niczyjej". Za sprawą czego w minionym tygodniu wzbogaciliśmy o kolejne 21 GruzKkokonów oraz sztapelek kafli i większych dachówek, które zbyt realnie zagrażały worom utratą integralności. Chwilę zajęło odsłonięcie całego belkowania ściany, o której pisałam ostatnio.


Belki na całej długości obłożone były trzciną mocowaną za pomocą drutu i haczykowatych gwoździ. Iskanie belek zajęło mi prawie dwa wieczory. Teraz trzeba je będzie jeszcze nieco przeszlifować, żeby nie jeżyły się drzazgami do ciekawskich dziecięcych rączek. Gdybym miała choć troch wprawy - skorzystałabym ze szlifierki kątowej, niestety, umiem posługiwać się tylko oscylacyjną i mam nadzieję, że to wystarczy. 

Mimo powziętych działań zabezpieczających, urządziliśmy też sąsiadom bombardowanie, skuwając tynk z sufitowej belki konstrukcyjnej, a właściwie jak się okazało dwóch belek, skręconych razem za pomocą wielkich śrub - wygląda to pięknie i tylko zastanawiam się czy zamiast wyrywać gwoździe, nie będzie lepiej po prostu ich podobijać? 


A to wariacja na temat pionowej ściany. Ukryte pod tynkiem belkowanie z niejasnych powodów odchyla się w głąb pokoju, przez co ściana wygląda jakby zjadła zbyt obfitą kolację. Trochę trzeba będzie się nagimnastykować, żeby jakoś to ucywilizować:)

Rosnąca w zastraszającym tempie ilość worków z gruzem poddaje też w wątpliwość - być może całkiem słusznie - nasz inny plan - mianowicie skucie tynku i odsłonięcie cegieł i belkowania na głównej ścianie w salonie. Jak sądzicie czy gra jest warta świeczki? Nie jestem pewna czy stara podłoga, drzwi i belka pod sufitem (przedłużenie tej z pokoju dziecięcego) to już nie wystarczające "oryginalne" elementy mieszkania, nie chciałabym bowiem by miało charakter rustykalny. Dodatkowo nie sposób zapomnieć o tym, że naszą sąsiadką jest nauczycielka ze szkoły muzycznej, udzielająca w domu prywatnych lekcji... Może raczej należałoby się zastanowić nad dodatkowym wygłuszeniem???
Już niedługo trzeba będzie podjąć w tej sprawie ostateczną decyzję, ponieważ do końca nadchodzącego tygodnia mamy w planach skończyć ten pokój i przenieść bałagan "na salony". Sufit już cały otynkowany, cały prąd położony - jest miejsce na ok. 20 gniazdek (nie pamiętam teraz dokładnie). Małżonek kończy tynkowanie ścian. Potem już tylko cekol, drobne poprawki i gotowe, jak zwykle z wyjątkiem rurek do grzejników.
Jeśli jednak wszystko pójdzie zgodnie z planem, jutro odbierzemy też projekt naszej instalacji gazowej, a wtedy jeszcze tylko zebranie podpisów członków naszej wspólnoty i dokumenty można będzie złożyć w starostwie! To będzie dla nas kolejny milowy krok!
Nadchodzący tydzień to dla nas także czas na znalezienie cykliniarza. Trzymajcie proszę kciuki! A i my życzymy wiele szczęścia wszystkim towarzyszom remontowej niedoli i obserwatorom naszych poczynań! Spokojnej niedzieli!

4 komentarze:

  1. Sprawnego odchudzania ściany życzymy.

    Znamy fajnego cykliniarza, ale chyba byłoby mu do Was za daleko. Jeśli jednak się skusicie, służymy namiarem;)

    OdpowiedzUsuń
  2. a propos trzciny przypomniała mi się jedna historia sprzed 4 lat, jak wymyśliłam sobie likwidację części ściany w dziupli. ściana runęła w całości, bo okazało się, że była z kilku stuletnich i mocno nadwyrężonych desek przetykanych papierem i właśnie trzciną czy jakimś sianem... ;)

    a co do skucia tynu w salonie. jeśli cegły w dobrym stanie, to czemu nie?

    OdpowiedzUsuń
  3. Cegły z pewnością nie są w dobrym stanie i takie ceglane ściany błyszczące i śliczniutkie są nowo murowane, także ja - zwolennik wszystkiego co stare, odradzam. Dobrze, że nie wzięłaś się za gumówkę, belki przetrzyj grubym papierem, może być szlifierką i zapuść bejcę i polakieruj półmatem. Ja na strychu zostawiam na wierzchu cały mur pruski, a pomiędzy belki tynk pomalowany na biało - gładzi nie lubię. Uśmiałam się jak zawsze tak fajnie piszesz - a opalanie i buszowanie w trzcinie - rewelacja:)
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Ził-y - dziękujemy, jednak sami świetnie rozumiecie, że przejechać pół Polski na zasadniczo niewielkie zlecenie niezbyt się opłaca, chyba musimy zaryzykować i postarać się zaufać nieznanemu...
    Panno Turkus, Lambi - cegły w stanie nawet zadowalającym, oczywiście przeznaczone do malowania na biało, czego nie napisałam - raz już robiliśmy coś takiego z kominem, więc szlak przetarty. Najbardziej obawiam się hałasów zza ściany i tego, że za rok mi się to znudzi, a cały wysiłek dygania z trzeciego piętra pójdzie na marne...

    OdpowiedzUsuń