wtorek, 13 lipca 2010

Obcy?

Minął tydzień, nadszedł więc czas najwyższy, by zdać relację z postępów naszych prac. A pochwalić nas muszę, bo są niemałe...:)
Ponad wszystko Małżonek pokonał swojego wewnętrznego demona (a nawet dwa) i ruszył bohatersko przeciwko swoim odwiecznym wrogom - piecom skazanym przez nas u zarania przedsięwzięcia na rozbiórkę i banicję;)




Ku naszej niepohamowanej radości, prace rozbiórkowe przebiegły nader sprawnie i tak w dwa upalne popołudnia po piecach nie było śladu. Zasadniczo zaś nie byłoBY, gdyby nie zostało po nich 30 worków gruzu, sztapel cegieł szamotowych i stos kafli (niekoniecznie w nienaruszonym stanie). Teraz mieszkanie budzi w nas jednoznaczne skojarzenia z filmem "Kokon":)



Mało tego.
Zamurowane są już dziury w kominie pozostałe naturalnie po rozbiórce; otynkowane ściany w miejscach najbardziej zniszczonych trudnym sąsiedztwem paleniska. Niestety, po piecach zostały nam dziury w podłodze - deski były wykrojone, a w ich miejsce ułożono belkowanie na kształt jakiegoś szalunku. Miejsca te będzie trzeba dosztukować przed cyklinowaniem. Szczęśliwie istnieje duża szansa na to, ze zostaną zasłonięte przez szafy.
Udało się Lubemu odzyskać około 20 rusztów w stanie idealnym, które - podobnie jak część cegieł - przydadzą się przy okazji kolejnej planowanej już inwestycji - wędzarenki;) ale o tym na razie SZA!
Małżonek przystąpił też ostro do prac w naszej przyszłej sypialni. Zeskrobał starą farbę (sprzedający w nadziei, że to podniesie walory estetyczne mieszkania, pobiałkował wszystkie ściany. Dość powiedzieć, że spodziewanego efektu nie uzyskał, nam zaś przysporzył mnóstwa ciężkiej i nieprzyjemnej pracy). Po tym zabiegu oczom naszym ukazała się wszechżółtość... Czyniąc z naszego najciemniejszego pokoju, pokój najbardziej słoneczny;)


Położył Małżonek nowe kable i otynkował większość ścian, zostawiając jedynie miejsce, w którym będą przebiegać rurki CO. Całe ściany tynkowaliśmy jak wcześniej zaprawą tynkarską firmy KNAUF. Pokój wygląda jak nowy, znowu pachnie tym cudownym zapachem świeżej zaprawy przyprawiając nas niemalże o euforię....;)

Co do mnie - oprócz niewielkich poprawek, została mi do opalenia ostatnia framuga:)
Weekend robimy sobie wolny, ale nim nadejdzie mamy nadzieję, na jeszcze kilka małych zmian w mieszkaniu i załatwienie kilku formalności...
Miłego wieczoru!

3 komentarze:

  1. Demolka jak się patrzy :-) A pracowitości Twojego Małża to tylko pozazdrościć! Oj dzieje się u Was!

    OdpowiedzUsuń
  2. Hm. Chyba przestaniemy czytać Remontoweperypetie...z zazdrości;)

    Przeczytawszy o piecach chcieliśmy się zbulwersować, ale po ogarnięciu ich przeszłego jestestwa na przedstawionych wyżej fotografiach zrozumieliśmy waszą decyzję. No cóż, jakby to ująć odstępując od dosłowności pewnego kolokwialnego sformułowania - piece niczego nie urywały.

    OdpowiedzUsuń
  3. Idziecie do przodu jak burza :) tylko patrzeć finiszu :) i tego Wam życzę w niedalekiej przyszłości :)
    Z pozdrowieniami :)

    OdpowiedzUsuń