niedziela, 13 czerwca 2010

Co tak pachnie?

Lubię zapach świeżo upieczonego chleba, skoszonej trawy, a ostatnio nade wszystko, zapach świeżej wilgotnej jeszcze zaprawy:) Upajamy się nim z Lubym na zakończenie każdego pracowitego dnia - podczas obowiązkowego końcowego obchodu naszej inwestycji:) TO zapach remontu...! Gładkich i pachnących powierzchni przybywa. Ubywa obrzydliwego olejnego naskórka na szlachetnym drewnie. Małżonek zdradził łazienkę i swoje serce oddał przedpokojowi - powtarzam sobie, że przytulanie się do ścian jest zupełnie normalne;)
Do dzisiejszych osiągnięć zaliczamy otynkowanie całego sufitu oraz ściany powyżej lamperii w kuchni (lamperia wycekolowana), zamurowanie kolejnej dziury - tym razem to pozostałość po odprowadzeniu spalin z kuchennego piecyka oraz opalenie do reszty łazienkowej futryny. Nasze techniki stale się doskonalą, efekty cieszą coraz bardziej. Małżonek doszedł do takiej wprawy, że prawie nie będzie trzeba ścian szlifować, co oszczędzi nam konieczności wynajmowania ŻYRAFY - a to perspektywa niezmiernie podnosząca na duchu nie tylko nas, ale i spragnionych ciszy i spokoju sąsiadów.
Dostałam też prezent! Komplet końcówek do opalarki - muszę przyznać, że trafiony w dziesiątkę (no cóż, najwyraźniej nie zawsze muszą to być diamenty...;)) Nauczyłam się też jak usiąść na drabinie tak, by z niej za chwilę nie spaść (sprawa tylko pozornie banalna, a jednak godzina czy więcej w niewygodnej pozycji daje nieźle w kość).
Nieubłaganie zbliżamy się więc do momentu, kiedy skończą się wymówki i trzeba będzie się zabrać za instalację wodną...

Sufit w kuchni:

Ściana w kuchni częściowo otynkowana, częściowo wycekolowana - będzie prawie pod sufit zabudowana regałem - substytutem kuchennych szafek - więc musi idealnie "trzymać pion":


I zamurowana dziura:) Tu niestety niewiele się zmienia, musimy zaplanować miejsce dla pieca, rozłożyć rurki - tu będzie sztuczne serce kuchni - kuchenka, piekarnik, zmywarka, okap, piec i zlewozmywak. 


Z żalem odkryliśmy, że podłoga drewniana w kuchni jest w rogu przy kominie dosztukowywana - ani chybi stała tam dawniej prawdziwa murowana kuchnia... Szkoda, że nie dotrwała do "naszych czasów"...

Na koniec w nawiązaniu do wcześniejszego komentarza - nasze przedsięwzięcie nie jest aż tak spektakularne, więc ilość prac jaka nas czeka nie jest znowu taka straszna... Myślę, że grunt to złapać jakiś rytm, no i przebrnąć przez początkowe zawirowania legalizacyjne:) Mimo że czasem ma się ochotę rzucić cały pomysł w... rów, to jednak w ogólnym rozrachunku warto pomęczyć się trochę na początku, by resztę życia czerpać z efektów swojej pracy dziką satysfakcję. A poza tym, ratowanie ruin przed upadkiem jest celem szczytnym i wartym każdego wysiłku, tak więc powodzenia życzę wszystkim uwikłanym w projekty remontowe!
Dobrej nocy!

2 komentarze: