Prawda - długo nie było u nas wpisów. Chyba przede wszystkim dlatego, że nabawiłam się pewnego wstrętu do tematyki remontowej;) Po wieczorach spędzonych na remontowaniu, remontowych zakupach, remontowych dyskusjach nie miałam jakoś już zapału do remontowego bloga... nawet na moich listach zakupów są zamiast jajek i masła tylko cekol lub kolanka PCV:) Swoją drogą jajek akurat niedawno mi zabrakło, czego nie mogę powiedzieć o materiałach budowlanych;) Obsztorcowana jednak razy parę oraz przymuszona nieco meczowym czynnikiem zewnętrznym postanowiłam zmobilizować się i podzielić nowościami, których wbrew pozorom sporo.
Niezniechęceni odwlekającą się przeprowadzką; entuzjastycznie (od połowy września) przekonując się wzajemnie, że "jeszcze tylko dwa tygodnie", które to zdanie urasta już do rangi rodzinnego powiedzonka, codziennie dokonujemy dzieła przemiany naszej bestii w piękne gniazdko;)
Na ściany w kuchni trafiły kafle - biały gres polerowany 60x60 - 7,5 kg sztuka:)
Zniknęło wiekowe linoleum odsłaniając deski, na szczęście nie tak ładne jak w pokojach, więc beż żalu i sentymentów przykryliśmy je legendarnymi już płytami jastrychowymi. A co!
Nie tylko wniesienie płyt okazało się zadaniem siłowym. Przycinanie i układanie tychże przyprawiło Małżonka o imponującą zadyszkę, a przy okazji wywołało burzę kurzową w mieszkaniu. Niemniej teraz leżą sobie wyciszając wszystkie hałasy, równając powierzchnię i czekając na ułożenie grafitowych kafli do kompletu z tymi na ścianie. Tak będzie na pewno "już za dwa tygodnie";)
To nie koniec rewelacji. Po wielu zmaganiach, potyczkach, historycznych bitwach i trzykrotnym przebudowaniu kanalizacji, Tato ukończył układanie kafli w łazience. Wliczając w to wymianę ich znaczącej a wyszczerbionej części. Po zakończeniu prac poczyniliśmy obserwację następującą: W naszej łazience jest jedna (JEDNA) kafla "w całości", cała reszta jest przycinana lub przewiercana w przynajmniej jednym miejscu:) Takie są realia układania kafelek o wymiarach 90x33 w łazience o wymiarach 200x220:) Jest tak pięknie, że aż kapcie spadają:)
Swojego wielkiego dnia doczekał się również parapet (do zdjęć niestety jeszcze nie pozował) zabejcowany wcześniej na sta... "dojrzałą" sosnę, zajął przeznaczone mu miejsce. Wkrótce dołączy do niego dwóch kolegów;) Dziś przemili panowie wnieśli na nasze urocze trzecie pięterko LUSTRA! W sobotę autorski montaż. Tymczasem odkurzyliśmy w łazience pajęczyny i wykurzyliśmy dzikich ośmionożnych lokatorów:) Powtarzam sobie, że to wina jesieni, a nie zawrotnego tempa naszych prac:)
Resztę wolnego czasu spędzamy na cekolowaniu i szlifowaniu, cekolowaniu i szlifowaniu, cekolowaniu i...
Uff.... Wkrótce o kolejnym stryszkowym znalezisku, tymczasem - spokojnej nocy!
Ale masz piękne okno w kuchni! Jestem ciekawa dalszych postępów, więc mam nadzieję, że wszechobecna tematyka remontowa nie zniechęci do dokonywania nowych wpisów na blogu.
OdpowiedzUsuńTrzymam kciuki za przeprowadzkę i pozdrawiam
Marta
Ale Wam zazdroszczę postępów, hym chyba za każdym razem powtarzam to samo:))już uwielbiam wasze mieszkanie!
OdpowiedzUsuńpowinniście założyć rodzinną firmę wykończeniową bo macie w tym kierunku dar :* zazdroszczę bliskiej wprowadzki...
OdpowiedzUsuńWow...Maura, to naprawdę już za dwa tygodnie;) Nie, serio jestem pod wrażeniem, to już jakby było, a rozmiary kafli imponujące a o wadze nie wspomnę:) Tylko nie wiem co Ty mi pisałaś z tymi drzwiami hehe, idę przeczytać jeszcze raz:)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ciepło:)
Jak mogliście ukryć takie wintydż deski! Wstydźcie się!
OdpowiedzUsuń;)
(Dalej, kładźcie te kafle, chętnie zobaczymy coś ładnego.)
Jak już nastąpi ten moment "za dwa tygodnie" (szczerze Wam życzymy by nastąpiło to już, zaraz, natychmiast) przestaniemy z Wami w ogóle gadać. Już teraz wywołujecie naszą, uśpioną monotonnym oczekiwaniem na wszystko, budowlaną depresję.
Marta - dzięki, postaram się.
OdpowiedzUsuńAneta - i nawzajem!
Panna turkus - my przechodzimy na emeryturę po skończeniu tego remontu;) to już trzeci rok z rzędu i mamy serdecznie dość (na razie;))
Lambi - to się wyjaśniło, ale u mnie wszystko zdrapuję "do żywego":)
ZiŁ-y nie marudźcie - co się odwlecze to nie uciecze, a jak pomyślimy jakie cacko zrobicie ze Staruszka, to aż nam kapcie spadają z wrażenia! (patrz zdjęcie;))
No nie no.. jak już glazura leży, to.... nie może być dłużej niż dwa tygodnie :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :)