Witam po przerwie! Od ostatniego wpisu tak wiele się działo na remontowym placu boju, że aż nie wiem od czego zacząć... (to jedna z przyczyn, dla której od jakiegoś czasu trwała blogowa cisza)
Po pierwsze po dawnych obdrapanych, podziurawionych i połatanych ścianach w łazience nie ma już prawie śladu. Pojawił się na nich tynk gipsowy KNAUF, pieczołowicie kładziony mężowską ręką i szpachlą. Dał rewelacjny efekt! jest twardy, gładki i prawie nie wymaga cekolowych poprawek. To wspaniała wiadomość, bo właśnie cekolowanie należy do naszych najbardziej znienawidzonych prac. Sterczące kabelki na zdjęciu to zalążki oświetlenia i gniazdek. Wprawdzie nie obyło się bez drobnych wpadek, ponieważ zapomnieliśmMY zrobić jeszcze jedno podejście na dodatkowy, niezależny punkt świetlny, który sobie wymarzyłam, ale na szczęście wszystko da się jeszcze dorobić. Luby tylko z rezygnacją ciężko westchnął, pomilczał chwilę i na koniec wycedził "no doooobraaa" - jestem uradowana:)
W weekend przeżyliśMY też elektryzującą przygodę pod wiele mówiącym tytułem "gdzie się podziało moje 220V??":) Jak głosi stare słowiańskie powiedzenie "przepisy swoją drogą, a życie swoją drogą" i Małżonek zdecydował przetestować je osobiście i tak właśnie, wywędrowało nam napięcie z mieszkania:) Po prostu "znikło":) Ponieważ było już trochę ciemno, dopiero na drugi dzień cudownie odnalazł się, a właściwie objawił, czwarty - przepalony bezpiecznik:) Po szybkich zakupach interwencyjnych napięcie wróciło, choć nie na długo.
Poniedziałek tradyjnie z powodu zobowiązań zawodowych jest dniem bezremontowym. We wtorek zaś dojechała niecierpliwie wyczekiwana OPALARKA oraz 100 mb kabla trzyżyłowego:) Może teraz wystarczy? Sprzęcik oczywiście jak najszybciej musiał zostać wypróbowany. Przy pierwszym uruchomieniu zrobiło się w pokoju jakby trochę ciemniej - wyłączyliśMY - żarówki rozbłysnęły pełną mocą. WłączyliśMY jeszcze raz - światła zaczęły mrugać, aż w końcu zupełnie pogasły i tylko z przedpokoju dobiegało nas ciche strzelanie małych błękitnych iskierek, jednym słowem - zwarcie. Stara instalacja nie udźwignęła świateł, 500-watowego halogenu i 1800-watowej opalarki. Coś co dawniej wydawało się nam być zwykłym niewinnym dzwonkiem do drzwi, okazało się "puszką Pandora". Okropny niezaizolowany węzeł, w dodatku położony bezpośrednio na słomie, która podściela prawie wszystkie tynki w mieszkaniu (stara szkoła). Po interwencji Małżonka pokaz fajerwerków na szczęście się skończył. Dla pewności staraliśmy się nie podłączać zbyt wielu odbiorników jednocześnie. Cała przygoda tylko utwierdziła nas w przekonaniu, że rozkładanie 100 mb kabla trzyżyłowego nie jest bezzasadne:)
Wreszcie mogłam przystąpić do prac konserwatorskich. Podczas gdy Luby dłubał przy nowej puszce, ja zabrałam się za opalanie łazienkowych drzwi (najmniejszych). Efekty przerosły moje oczekiwania! Zanim kupiliśmy opalarkę naczytaliśmy się tylu narzekań i żalów, że prawie odechciało się nam tej renowacji. Tymczasem samo zeskrobywanie (odpukać w NIEMALOWANE drewno) kilku warstw olejnej farby nie jest takie złe, żeby nie powiedzieć całkiem przyjemne! Owszem - czasochłonne, jednak nie wymagające wysiłku i dające nawet sporo satysfakcji:) schody zaczną się przy oczyszczaniu drzwi z pokostu, czy innego impregnatu, który pod wpływem ciepła staje się tłusty i maziowaty i nie daje się zdjąć żadnymi sposobami. To oznacza jeszcze długie godziny z papierkiem ściernym w dłoni. Ale staram się o tym póki co nie myśleć, napawam się widokiem odsłanianego drewna i cieszę z każdego zeskrobanego centymetra:)
Montowanie płyt KG na ścianie w kuchni odbyło się wprawdzie bez przygód, ale skwapliwie zamieszczam zdjęcie:)
Pozdrawiam
maura
O matko jak mi to przypomina moje jeszcze niedawne, podobne zmagania.Ale zawsze warto poczekać na efekt końcowy.Puki co widzę,że sobie nieźle radzisz.Tak trzymać.
OdpowiedzUsuńHo ho faktycznie dużo do nadrobienia na blogu było! Zastanawiam się, czy Was nie zatrudnić do budowy domu:) bo jesteście ekipą wszystkofunkcyjną:))co i ściany postawi, i rurki machnie, i prąd położy, i drzwi opali...:))
OdpowiedzUsuńacha - i jeszcze przy tym parę niespodziewanych bonusów wydobędzie z czeluści domu...:)
OdpowiedzUsuńEnergia bywa bezczelna...
OdpowiedzUsuń